Asset Publisher Asset Publisher

KROK NIEDUŻY, ALE W DOBRĄ STRONĘ

MOGŁOBY SIĘ WYDAWAĆ, ŻE W LESIE SYTUACJA NIE ULEGŁA ZMIANIE NA LEPSZE, ALE O DZIWO LICZBY MÓWIĄ CO INNEGO!

Jak zwykle z końcem jednego roku i początkiem kolejnego nadchodzi czas podsumowań. W leśnej rzeczywistości najczęściej podsumowywanymi tematami są niezmiennie śmieci i pożary. Niestety przeważnie nie mamy na te tematy nic budującego i dobrego do powiedzenia. Jednak nasz miniony „pandemiczny” rok 2021 przyniósł zaskakujące podsumowanie. Może to rozbłysk tego przysłowiowego „światełka w tunelu”?

Zdj.2. Meblowa dostawka na jednym z miejsc postoju pojazdów – leśnictwo Olbrachtów  (fot. Michał Szczepaniak, Nadleśnictwo Lipinki)

„Porządniejszy” las

Po 2020 roku, gdy zarówno ilością zebranych śmieci, jak i kosztem ich usunięcia pobiliśmy wszelkie dotychczasowe rekordy i granice przyzwoitości, nie spodziewaliśmy się niczego dobrego na podsumowaniu kolejnych 12 miesięcy. Rzeczywistość jednak nas zaskoczyła i jak to coraz rzadziej bywa – tym razem mile!

Z nastaniem nowego roku od razu wzięliśmy się do pracy – leśnych porządków. Wyłoniliśmy wykonawcę usług transportowych, uzgodniliśmy szczegóły współpracy z Zakładem Zagospodarowania Odpadów w Marszowie i zaczęliśmy wystawiać zlecenia dla Zakładów Usług Leśnych na porządkowanie wybranych obszarów. To standardowe procedury i jedyne co się z roku na rok zmienia, to wysokość kosztów ponoszonych na porządkowanie terenów leśnych. A te niestety zawsze idą w parze z ilością odpadów i śmieci, co zasadniczo oznacza ich systematyczny wzrost. Przygotowaliśmy się oczywiście na najgorsze. Okazało się jednak, że ciągłe apele o „dorośnięcie do ekologicznej pełnoletności” [link] przyniosły wreszcie oczekiwany skutek. Potwierdzą to najlepiej twarde dane liczbowe, które w końcu mają trochę mniej czarno brzmiący wydźwięk.

  • Odciążyliśmy leśne obszary nadleśnictwa z 45 ton odpadów i śmieci. Choć to nadal całkiem spore ilości, to porównując je do roku wcześniejszego, osiągnęliśmy „zaledwie” połowę ówczesnego rekordowego pułapu.
  • Także naszego sztandarowego „produktu śmieciowego” w postaci opon, zebraliśmy ostatecznie 1/3 wcześniejszej ilości. Tym razem było to ok. 10 ton samochodowego ogumienia, podrzucanego nam przeważnie przez „śmieciowych recydywistów”. Takie przypuszczenia opieramy na zastanych kolejnych sytuacjach w lesie, gdy w jednym miejscu znajdowaliśmy po kilkadziesiąt opon, ewidentnie wskazujących na powtarzany permanentnie proceder.
  • Połowa tonażu nie przełożyła się jednak na połowę objętości. Tu niestety niewiele brakowało, aby powtórzyć rok 2020. Wspomniane powyżej 45 ton dało łącznie ok. 412 m3. Nadal w takim razie „załadowaliśmy” jako jedne z 429 nadleśnictw, 6 wagonów typu węglarka, w całym tym wirtualnym składzie kolejowym zawierającym odpady i śmieci, zebrane ze wszystkich lasów naszego kraju.
  • No i na koniec tego śmieciowego zestawienia – nasze koszty. Wydaliśmy łącznie 195 tys. zł. To, czy jest to „aż” czy „tylko” zależy od punktu odniesienia. W porównaniu do roku wcześniejszego to „tylko”, bo wtedy ta część naszej leśnej codzienności kosztowała nas ponad 270 tys. zł. Odnosząc to natomiast do samego faktu istnienia takiego problemu w lasach i to przez tak długi już czas, to dopóki zmuszeni będziemy wydawać chociażby złotówkę, dopóty zawsze będzie to „aż”.

Zdj.3. Efekt wykonania przez Zakład Usług Leśnych jednej z „leśnych prac”  – leśnictwo Suchleb  (fot. Michał Szczepaniak, Nadleśnictwo Lipinki)

„Pożarowo” też w dobrym kierunku

Skoro nieszczęścia chodzą parami, to dlaczego nie oczekiwać, żeby sukcesy od czasu do czasu postąpiły podobnie. Jednak nasze ciche życzenia i surowa rzeczywistość, wielokrotnie już rozmijały się na początku wspólnej drogi. Ale jak to od każdej reguły są wyjątki, tak też i taki wyjątkowy okazał się 2021 r. Podobnie jak w kwestii „śmieciowej”, pożarowo także zaliczyliśmy ogromny sukces. I nie mamy na myśli sukcesu Lasów Państwowych jako jednostki nadzorującej polskie lasy. To sukces nas wszystkich, korzystających w przeróżny sposób z tego narodowego, zielonego dobra.

Ale, żeby nie pozostawać gołosłownym, i tu możemy podać kilka liczb, utrzymując przy tym głowę dumnie wzniesioną ku górze (w Państwa oczywiście imieniu).

  • Pożarów obszarów leśnych odnotowaliśmy 15 w ciągu całego roku. Oczywiście to o 15 za dużo, ale z perspektywy roku 2021, gdy było to 28 zdarzeń, a tym bardziej lat jeszcze wcześniejszych, liczba „15” bardzo nam leśnikom odpowiada.
  • Zmniejszyła się ilość i zmniejszyła się powierzchnia. Łącznie ogień strawił 1,06 ha lasu i to w części jedynie w formie jego wierzchniej warstwy tzn. ściółki i runa leśnego. Przeliczając powierzchnię i ilość daje nam to zaledwie 0,07 ha na jedno zdarzenie. Uwierzcie nam Państwo, że to naprawdę bardzo budująca i dobra informacja.
  • No i to, co w tej kwestii jest zawsze najmniej istotne, jednak nadal ważne to strata wartości drzewostanów spowodowana pożarami oraz wydatki jakie ponieśliśmy na ich gaszenie. Odpowiednio to 6,7 tys. zł i 61,3 tys. zł, jednak tak jak zawsze podkreślamy, to starta dla przyrody najbardziej boli.

Patrząc na powyższe dane, wydawać by się mogło, że możemy przed kolejnym sezonem „grzewczym”, zwanym u nas „akcją bezpośrednią ochrony przeciwpożarowej”, który w lasach rozpoczyna się już w marcu, a kończy w październiku, możemy spać spokojnie. Nic bardziej mylnego i służby przeciwpożarowe dobrze o tym wiedzą. Tu nie można spocząć na laurach, bo wystarczy chwila nieuwagi, aby nielubiany wskaźnik „pożarometru” poszybował znowu do góry. Dlatego już dziś organizujemy potrzebne służby i przygotowujemy sprzęt. Trzeba zatrudnić obserwatorów na dostrzegalnie p-poż i obsadę na punkt alarmowo-dyspozycyjny, zmobilizować służby wewnątrz struktur nadleśnictwa (pełnomocnicy nadleśniczego i kierowcy samochodu patrolowo-gaśniczego), ustalić grafiki dyżurowania i przygotować stosowne Zarządzenie nadleśniczego. A potem już tylko czekać, kiedy rozdzwoni się pierwszy telefon lub zgłosi się któraś z naszych czterech dostrzegalni. Bo to, że ten moment corocznie nastąpi, to jesteśmy pewni, nigdy tylko nie wiemy – kiedy.

Zdj.4. Wielomiesięcznie tlące się pokłady węgla brunatnego – leśnictwo Olszyna  (fot. Michał Szczepaniak, Nadleśnictwo Lipinki)

Spodziewać by się można było, że poprzedni rok, który bądź co bądź ograniczył z pewnością nasze zagraniczne wojaże, kierując jednocześnie potencjalnych wczasowiczów i urlopowiczów do polskich lasów, odbije się nam „śmieciowo-pożarową” czkawką. Stało się zupełnie inaczej, przynajmniej jeżeli chodzi o teren Nadleśnictwa Lipinki. Może to większa ilość spacerujących i jeżdżących (oczywiście na rowerach) po lasach osób, przełożyła się na szerszy „obywatelski nadzór” nad tym, co inni robią na leśnych ścieżkach, duktach i drogach. My leśnicy wierzymy, że to także wzrost świadomości w naszych głowach, bombardowanych już od wielu lat mnóstwem informacji z pogranicza ekologii i ochrony przyrody i środowiska. Co by jednak powodem tego nie było, cieszymy się niezmiernie, że wyjście do lasu lub rowerowa wycieczka, niekoniecznie będzie się już musiała kojarzyć z mijanymi po drodze stertami śmieci i odpadów. Nie oszukujemy się, że tych drobnych nieczystości cywilizacyjnych pewnie nigdy nie pozbędziemy się do końca z lasu. Dla odmiany ze „śmieciarzami recydywistami” walczyć przyjdzie nam na pewno jeszcze w kolejnych latach. Przyszłość jednak z perspektywy minionego roku rysuje się już w przyjemniejszych barwach niż ta, która dotychczas królowała w tej tematyce – głęboka czerń!

Miejmy nadzieję, że nie ogłaszamy zbyt szybko sukcesu, czy też chociaż jego namiastki i za rok znów będziemy mieli dla Państwa tylko dobre informacje. 

Autor: Michał Szczepaniak