Asset Publisher Asset Publisher

DZIUPLE I DZIUPLAKI – FAKTY I MITY (cz. 2)

DZIĘCIOŁY TO JEDNA Z TYCH GRUP PTASIEGO ŚWIATA, KTÓRA NIEROZERWALNIE ZAWIĄZANA JEST Z LASAMI. TYMI SAMYMI LASAMI, W KTÓRYCH BEZ MAŁA JUŻ 100 LAT GOSPODARUJĄ POLSCY LEŚNICY. PATRZĄC PRZEZ PRYZMAT TEGO OKRESU WYDAJE SIĘ, ŻE OBECNOŚĆ W LESIE TYCH DRUGICH, W ŻADEN SPOSÓB NIE SZKODZI TYM PIERWSZYM.

Niestrudzeni budowniczowie

Dzięcioły – niedoścignieni artyści leśnego rzemiosła. Wśród naszych krajowych gatunków tych swoistych „rzeźbiarzy w drewnie”, palmę pierwszeństwa należałoby oddać w ręce (właściwie skrzydła) dzięcioła czarnego. To właśnie on wykuwa dziuple najbardziej okazałe i najbardziej atrakcyjne dla licznej rzeszy przedstawicieli zwierzęcego świata. W kutych przez niego dziuplach doskonałe warunki zamieszkania odnajdują chociażby większe gatunki ptaków jak sowy, dudki, gągoły czy gołębie siniaki. To tu również zadomawiają się wymienione już wcześniej nietoperze, popielice, wiewiórki, czy całkiem sporych rozmiarów kuny. Tu żadna z przygotowanych dziupli się nie marnuje (FAKT). Co dodatkowo niezmiernie cieszy, liczebność dzięciołów czarnych sukcesywnie rośnie, a z nimi rośnie ilość dziupli pojawiających się w lasach i przyleśnych parkach. Wzrost liczebności dzięcioła czarnego to wynik nie tylko dużej ilości martwego drewna w lasach (posusz, złomy i wywroty, na których dzięcioły chętnie żerują), ale i starzenia się polskich lasów, co przekłada się na większą ilość wiekowych drzew, a więc najatrakcyjniejszych miejsc wykuwania gniazdowych dziupli. Całość tego stanu uzupełnia jeszcze sukcesywne zwiększanie areału drzewostanów pozostawianych bez jakiejkolwiek ingerencji gospodarczej (FAKT). Praca tego fachowca-budowniczego najwyższej miary, uzupełniona jeszcze równie solidną pracą innych gatunków wykuwających dziuple (lub wydłubujących jak w przypadku sikory ubogiej czy czarnogłówki), przynosi widoczny skutek w postaci liczniejszych populacji wybranych gatunków sikor, muchołówek czy „półdziuplaków” jak pleszka i kopciuszek (FAKT).

Zwróćmy baczniejszą uwagę na mijane w trakcie leśnego spaceru drzewa, a z pewnością dostrzeżemy na wielu z nich czy to już wykute dziuple, czy ich zaczątki.Zdj. 5 Często „najtwardszą” część pracy wykonują nadrzewne grzyby, potem na wypróchniałe pnie wkraczają dzięcioły (fot. Michał Szczepaniak, Nadleśnictwo Lipinki)

Zanim uda się wzbić w powietrze

Ekosystemy starszych, mieszanych drzewostanów leśnych czy parkowych, których lubuskie lasy mają niemało, oferują dziuplakom wyśmienite warunki gniazdowania. Dostępność zróżnicowanego pokarmu i mnogość miejsc lęgowych w cieniu starych i rozrośniętych drzew sprawiają, że miejsca te w naturalny sposób wypełniają się w sezonie wiosenno-letnim intensywną kakofonią ptasich śpiewów i odgłosów. Najczęściej to oczywiście dorosłe ptaki pozwalają sobie na takie werbalne głoszenie swojej obecności. Ale cicho zachowujący się, wprawny obserwator awifauny potrafi czasem wychwycić z tego ptasiego chóru nieśmiałe popiskiwanie w gniazdach głodnych pisklaków. Niejednokrotnie to właśnie te śpiewy i odgłosy oraz charakterystyczne ptasie zachowania przy gnieździe (często kompletnie niewidocznym), jest dla nas jedynym sygnałem, że w pobliżu dokonuje się cud leśnych narodzin i wychowu młodego pokolenia. Pokolenia, któremu niełatwo nie z powodu sąsiedztwa człowieka, ale przede wszystkim z powodów będących dziełem samej „matki natury”. Pierwszych kilkunastu tygodni życia, z przyczyn naturalnych (niezależnych od człowieka!) nie przeżywa najczęściej kilkadziesiąt procent młodych osobników i to bardzo wielu gatunków ptaków (FAKT). Niesprzyjające warunki pogodowe, drapieżnictwo, choroby to tylko niektóre z powodów takiego smutnego stanu rzeczy. Ta smutna rzeczywistość nie omija także naszych bohaterów - dziuplaków. Nawet tak wyszukane i przemyślane gniazda, jakimi są schowane przed potencjalnymi wrogami dziuple i półdziuple, nie dają ich lokatorom gwarancji osiągnięcia pełnego sukcesu lęgowego.

I tu niestety czas na refleksję, że także my powinniśmy uderzyć się w naszą ludzką pierś.

Konsekwencją mniej lub bardziej świadomego „wsiedlenia” do naszej krajowej przyrody chociażby szopa pracza, sprowadziliśmy do polskich lasów bardzo inteligentnego i sprytnego drapieżnika, któremu niestraszna ani woda, ani drzewa. Z kolei nasze wysypiska śmieci stały się swoistą „trampoliną”, od której odbiła się niebotycznie w górę liczebność srok i kruków, czyli największych „ptasich rozbójników”. Zmiany takie dzieją się na naszych oczach i mieć należy tylko nadzieję, że „skrzydlata brać” okaże się sprytem i pomysłowością, aby poradzić sobie w tym niebezpiecznym otoczeniu. Czy to liczniejszy przychówek, czy lęgi kilkukrotnie powtarzane w ciągu jednego roku (np. po utracie lęgu wcześniejszego) już dziś są sposobem wielu gatunków na to, aby zachować swoje miejsce w naturze. 

Niechlubne wyjątki od reguły

Wśród codziennej „naturalnej okrutności” przyrody bywa, że to jednak tylko i wyłącznie ludzki błąd bezpowrotnie pozbawia ptasich lokatorów ich miejsca lęgowego. Bywa, że także giną w jego następstwie nielotne pisklęta lub ptasie podloty. Niestety zdarza się, że błąd ten popełniany jest przez osoby, które naprawdę ukochały przyrodę, jakimi to osobami na pewno są wszyscy leśnicy. Są to jednak sytuacje odosobnione i wyjątkowo rzadkie. Traktować powinniśmy je tylko i wyłącznie jako „wyjątek od reguły”, za którą uważamy chronienie „naszych mniejszych braci” przy każdej okazji i przy każdej pracy. Zdajemy sobie sprawę, że zniszczone gniazdo, być może także z jego „pierzastymi lokatorami” to jednostkowo strata niepowetowana. Ale jednocześnie ta sama strata odniesiona do całego ptasiego świata, to skala wręcz niezauważalna (FAKT). Przyrodnicza empatia, którą tak wielu z nas posiada i się nią szczyci i która oby się stała naszą cechą narodową, nie powinna jednak objawiać się poprzez piętnowanie pojedynczych sytuacji „wyrwanych z kontekstu leśnej gospodarki”, ale np. poprzez wspólne i głośne walczenie z „rakiem toczącym nasze lasy” czyli ciągłym ich zaśmiecaniem.Zdj. 6 Jedna z licznych kęp starodrzewu pozostawianych naturze – swoista „Starówka” w środku nowego, „leśnego budownictwa” (fot. Michał Szczepaniak, Nadleśnictwo Lipinki)

My jako leśnicy, którym co by o nas nie mówić głęboko na sercu zawsze leży dobrostan leśny, chcielibyśmy mieć bez wyjątków zdolność do bezbłędnego wykonywania naszych obowiązków. Las jest jednak „tworem” tak skomplikowanym i nieszablonowym, że i nasze działania nie tylko, że niejednokrotnie takie muszą być również, to jeszcze realizowane są nierzadko jedynie w oparciu o „leśne wyczucie i dobry, leśny nos”. A tu margines pomiędzy decyzją trafną i błędną jest naprawdę niewielki. Życzymy sobie (także pewnie w Państwa imieniu), aby tych błędnych decyzji unikać, a te które mimo wszystko się zdarzą, umieć szybko naprawić i przyrodzie, z zapasem wynagrodzić.

Autor: Michał Szczepaniak