Asset Publisher Asset Publisher

LAS GOŚCINNY NAWET NOCĄ

CHOĆ TO JESZCZE NIETYPOWA PORA NA LEŚNE WYCIECZKI DZIECI I MŁODZIEŻY, TO ZARÓWNO NAS – LEŚNIKÓW, JAK I PEWNIE LEŚNE ZWIERZĘTA OBSERWUJĄCE WSZYSTKO Z UKRYCIA, ZASKOCZYŁA FREKWENCJA NA WIECZORNEJ ESKAPADZIE ODBYTEJ W RAMACH AKCJI „CO HUCZY W LESIE”

Przy zapadającym zmroku piątkowego, późnego popołudnia na szkółce leśnej w Lipinkach Łużyckich, na wystosowane wcześniej zaproszenie dla grona zainteresowanych leśnych wędrowców, stawiła się nie tylko miejscowa grupa harcerek i harcerzy z drużyny „WATRA”, ale i silna reprezentacja spod szyldu Zielonej Góry, w postaci kilku rodzinnych zespołów. Uzupełnienie przybyłych gości stanowili wybrani pracownicy Nadleśnictwa Lipinki, mający pełnić rolę przewodników kilkuosobowych grup. Naszym celem, w który wszyscy mierzyliśmy było co najmniej usłyszenie, a być może i zobaczenie co też w „lesie huczy lub pohukuje”.

Aby nie stracić nic z wieczornych atrakcji leśnych ostępów, po szybkiej odprawie i kilku słowach wprowadzenia żwawo ruszyliśmy do lasu. Zachowując oczywiście wszystkie wymagane względy bezpieczeństwa, w kilku odrębnych grupach pokonaliśmy kilkukilometrową trasę. Szybko nastała nad naszymi głowami noc, która wespół z wcześniejszym śniegiem, który przykrył atrakcje leśnego runa, skutecznie zmieniły pierwotną koncepcję wycieczki. Zabrakło tym sposobem niestety obserwacji leśnych dziupli schowanych głęboko w miejscach, do których nie udał się dojść. Nie pozbieraliśmy szyszek świerkowych, które trafiły wcześniej w łapki wiewiórek i dostały się do „kuźni” dzięciołów. Nie dane nam było także podziwiać w pełnej krasie leśnego źródliska wód żelazistych, choć tu udało się „liznąć” trochę geologii i dowiedzieć się kilku słów o skale zwanej rudawcem. Jedno czego nie zabrakło to mile i aktywnie spędzonego czasu, w zdrowym leśnym powietrzu i nie gorszym otoczeniu. Oczywiście, jak hasło przewodnie zobowiązywało, dużo w trakcie wycieczki mowy było o sowach i wszelkich stworzeniach leśnych, szczególnie tych owianych „nocną tajemnicą”. Nasi goście mieli okazję posłuchać nie samych sów, ale tego co o sowach wiemy – czy też więcej czy mniej. Jako namiastkę spotkania oko w oko z przedstawicielem ptasiego Rzędu: Sów, potraktować można było małe „face to face” z puszczykiem, który niestety tylko jako eksponat spoglądał na nas spod powały edukacyjnej wiaty na szkółce.

Zdj. nr 2. Puszczyk „prawie” w oryginale (fot. Michał Szczepaniak, Nadleśnictwa Lipinki)

Wierząc deklaracjom składanym naprędce przez uczestników leśnej wyprawy, już szykujemy dla nich jej kolejną odsłonę. A że las zawsze brzmi kakofonią przeróżnych dźwięków, nie tylko sowiego pohukiwania, to jesteśmy przekonani, że następne wypady do lasu będą co najmniej tak udane jak miniony.

Autor: Michał Szczepaniak