Asset Publisher Asset Publisher

WITOJCIE GIBKIE CEPRY!

COROCZNY ZEW PŁYNĄCY Z NASZYCH POLSKICH GÓR, ZNÓW ZAWEZWAŁ „BIEGOWĄ RODZINĘ” NA SWOJE TRASY – TYM RAZEM W NIEODLEGŁYCH KARKONOSZACH.

Minęło już kilka dni odkąd nasi biegowi śmiałkowie, 9 i 10 kwietnia, znów rzucili wyzwanie górom. Skoro więc siły zapewne już wróciły, a zakwasy minęły, moment jest odpowiedni, aby zdać krótką relację z kolejnej edycji Kudowskiego Festiwalu Biegowego – Sztafety Górskiej

Organizatorzy tego tegorocznego biegowego wydarzenia przygotowali dla kilkuset biegaczy, którzy stanęli w startowych blokach, nie lada wyzwanie. Trasy poprowadzone ścieżkami Parku Narodowego Gór Stołowych oraz czeskich Broumovskich Sten, poza niesamowitą malowniczością zapewniły górskim biegaczom to, na co gromadzą w sobie wcześniej takie niespożyte pokłady energii. A tej rzeczywiście potrzeba było w tym roku ogromne ilości. Górska reguła jest prosta: każdy podbieg kończy się wreszcie szczytem, z którego kolejne kilometry to karkołomne zbiegi. Na końcu tych z kolei czeka za każdym razem dolina, z której wszystkie drogi dla biegowych herosów znowu prowadzą pod górę. Zapewne gdzieś pomiędzy kolejnym szczytem i doliną kończy się rejestrowanie malowniczości krajobrazów, a zaczyna się walka z własnymi słabościami. Jednak kto nie umie sobie z nimi radzić, nie może oczekiwać na litość z drugiej strony. Góry litości nie znają i jedynie najwytrwalsi zasługują na to, aby się z nimi mierzyć i z nimi konkurować. Mamy wśród siebie takie osoby i teraz o nich i ich wyczynie A.D. 2022!

Sztafeta górska z Błędnymi Skałami i Szczelińcem Wielkim w tle to wyzwanie dla trojga śmiałków. Odmiennie do zeszłorocznej odsłony [link], tym razem w naszej leśnej reprezentacji nastąpiła pokoleniowa zmiana. Olek Boniec, sportowiec z krwi i kości przekazał „pałeczkę” swojej godnej następczyni – córce Gabrieli. Miłość do sportu i sportowe predyspozycje to chyba genetyczna spuścizna przekazywana z pokolenia na pokolenie w „rodzinnym klanie Bońców”. Dzięki Gabrysi drużyna nadleśnictwa nie tylko nie utraciła zespołowej wytrwałości i sportowego ducha, które zawsze wnosili w nią Radek Boniec i Bartek Michalski oraz dotychczas Olek Boniec, ale jeszcze wyraźnie wymłodniała i wypiękniała.

Taki to właśnie zespół Nadleśnictwa Lipinki ruszył na swój biegowy sprawdzian. Wśród skalnych ostańców, kilkuset metrowych przewyższeń, piekielnie trudnych podbiegów i niewiele łatwiejszych zbiegów, czekało na nich 75 km!

Zdj. 2. Samotność długodystansowca – Bartek na Szczelińcu Wielkim (Jacek Deneka, Archiwum własne)

Start jak na twardzieli przystało – 6:30. Na pierwszy ogień ruszył Radek. Rywalizowanie z najlepszymi z pozostałych ok. 170-ciu drużyn (!), to dla naszej drużynowej podpory „woda na młyn”. Niech miejsce wywalczone przez Radka w tej części rywalizacji, przemówi samo za siebie – „5”!. To był naprawdę trudny kawał polskich i czeskich gór. Radek jak zwykle wyszedł z tej swoistej rywalizacji zwycięsko. Jednak bolesna pamiątka w postaci wybitych palców jednej z rąk, na jakiś czas przypominać będzie jeszcze z pewnością o kudowskiej sztafecie. 

Zdj. 3. Tu nie ma miejsca na kalkulowanie – Radek w trakcie karkołomnego zbiegu (Jacek Deneka, Archiwum własne)

Wirtualna sztafetowa pałeczka trafiła następnie w dłoń Bartka. Tu strumienie potu, pomimo iście zimowej aury, polały się głównie na kolejne kilometry pokonywanych tras po masywie Szczelińca Wielkiego. Góra, dół, góra, dół – cały „urok” górskiego biegania. Nogi twardniały z każdym krokiem. Na szczęście jednak, z każdym krokiem „twardniało” też serce i hard ducha naszego biegającego pozyskaniowca. Choć te 25 km okazało się nad wyraz trudnymi, to meta tego etapu została osiągnięta na fantastycznym 21 miejscu.

Teraz pozostało tylko postawić przysłowiową kropkę nad „i”. Na swoją 1/3 morderczej trasy ruszyła Gabrysia. Odcinek z Karłowa do Kudowy Zdroju. Choć tym razem z mniejszymi wahnięciami wysokości, to trudności i tu nie zabrakło. W końcu to „zmiana końcowa”, na której ciąży wyjątkowa odpowiedzialność za wynik wszystkich. Tu nie dość, że trzeba dać z siebie wszystko, to jeszcze na koniec, mimo ponadludzkiego zmęczenia, trzeba „jakoś wyglądać”. Tu kamery, tu reporterzy, tu cały tłum kibiców. Drużynowy manager, jakim stał się Olek, wiedział co należy zrobić. Stąd nasz kobiecy rodzynek na koniec rywalizacji. No i było PIĘKNIE pod każdym względem! Wywalczone ostatecznie miejsce naszych biegających bohaterów to pozycja „26” z aż 156 drużyn, którym udało się dobrnąć do mety. Wyczyn naprawdę z najwyższej półki. GRATULUJEMY i dumni jesteśmy jako leśnicy, że mamy tak niesamowitą reprezentację naszego nadleśnictwa. Jakby tego było mało, na koniec Olek dorzucił jeszcze od siebie „kudowską dziesiątkę” (10 km) i cała DRUŻYNA spełniona mogła wrócić na niziny.

Zdj. 4. Trzy w jednym – grymas dumy, radości i bólu (Magdalena Michalska, Nadleśnictwo Wymiarki)

Już trzymamy kciuki za kolejne starty i obiecujemy fantastyczny doping. Oczywiście taki na naszą miarę – z poziomu salonowej kanapy, z której potem najlepiej smakują wyniki naszych biegaczy, odczytywane z internetowych tabel.

Autor: Michał Szczepaniak