Lista aktualności
SOJUSZNIK CZY PRZECIWNIK?
NA PRZESTRZENI OSTATNICH KILKUDZIESIĘCIU LAT POJAWIŁ SIĘ W POLSKICH LASACH KOLEJNY PRZYRODNICZY ELEMENT, KTÓRY CORAZ SILNIEJ ZAZNACZA SWOJA OBECNOŚĆ – BÓBR EUROPEJSKI /CASTOR FIBER/. SOJUSZNIK TO LEŚNIKA, CZY PRZECIWNIK?
Niespełna pół wieku temu natknięcie się na bobra lub chociażby ślady jego bytności graniczyło wręcz z cudem. Dziś, choć nadal spotkanie „oko w oko” z tym największym naszym krajowym gryzoniem należy do rzadkości, to już ślady jego bytności znaleźć możemy bez mała na większości stawów, rzek, a nawet szerszych rowów melioracyjnych. Ówczesnym leśnikom, przemierzającym polskie lasy jeszcze w latach 80-tych XX wieku pewnie nawet na myśl nie przyszło, że my ich następcy zadawać będziemy sobie jak kraj długi i szeroki pytania: Czym dla nas jest tak liczna obecność bobra w lesie? Czy jest on bardziej naszym sojusznikiem, czy też przeciwnikiem?
Sojusznik?
Choć od zawsze leśnicy borykali się z wieloma problemami nękającymi lasy, to w ostatnich latach tym co najbardziej spędza sen z naszych powiek jest brak wody!
- mamy sposoby jak walczyć z owadami, które niszczą drzewostany;
- potrafimy zapobiegać szkodom powodowanym w leśnych uprawach i młodnikach przez jelenie i sarny;
Nie możemy natomiast zrobić prawie nic, aby zatrzymać to co dla lasu najgorsze – pogłębiający się deficyt wody!
To „prawie”, którym staramy się ratować polskie lasy jest Program „małej retencji” realizowany sukcesywnie przez kolejne nadleśnictwa na przestrzeni ostatnich kilkunastu latach. I właśnie tu okazuje się, że najlepszymi naszymi sprzymierzeńcami w podejmowanych działaniach stać się mogą właśnie bobry. Ich obecna, silna ekspansja na terenie całego kraju doprowadziła do sytuacji, że wszelkie istniejące cieki i zbiorniki wodne jak magnes przyciągają kolejne osobniki i całe bobrze rodziny. Dzięki melioracyjnym zdolnością tych skryto żyjących zwierząt, najczęściej tylko kwestią czasu jest powstanie w zajmowanych przez nie miejscach, mniej lub bardziej rozległych rozlewisk wody. I to co my leśnicy staramy się osiągać nakładem niemałej pracy i niemniejszych środków finansowych, bobry tworzą nie dość że w ekspresowym tempie, to jeszcze zupełnie dla nas bezpłatnie. My przygotowujemy się do kolejnych etapów Programu, studiując dawne mapy melioracyjne, zlecając badania i ekspertyzy, tworząc skomplikowaną dokumentację i wreszcie gromadząc potrzebne pieniądze. Bobry nie kalkulują i nie liczą – po prostu pojawiają się i robią to do czego stworzyła je natura. A na swojej pracy znają się wyśmienicie. Bez jakichkolwiek pomyłek wiedzą skąd i gdzie gromadzić wodę. Zatrzymują jej tyle ile dokładnie im potrzeba. Tworzą wokół swoich „mieszkań” ekosystemy pełne wody, zieleni i życia. Takie o jakich my wszyscy, którym droga jest przyroda i środowisko tylko możemy pomarzyć. To najlepsi nasi sojusznicy! Odstępujemy coraz częściej od podejmowania z nimi rywalizacji o las. Podjętą wcześniej, przerywamy. Czas by nie tylko nauczyć się z nimi żyć wespół, nie tylko się od nich uczyć, ale przede wszystkim wspierać je tam, gdzie „łaskawie” dla lasów tworzą sobie swoje ostoje.
Przeciwnik?
Coraz częściej zdarza się w naszej leśnej rzeczywistości sytuacja, gdy stając na brzegu rozległego rozlewiska, wokół nas piętrzą się drzewa, powalone potężnymi bobrzymi siekaczami. Dawniej, gdy bobrów było niewiele, były to przede wszystkim wierzby i osiki, które w zestawieniu gatunków drzew, zajmowały dalekie miejsca pod względem ich cenności dla gospodarki leśnej. Dziś, przy tak licznej populacji tego gatunku ssaka w naszym kraju, ich „ofiarami” coraz częściej stają się dęby, buki, graby, brzozy, a nawet co dziwi - sosny. Czy to poprzez długotrwałe zalanie, czy bezpośrednio w wyniku ścięcia poprzez zgryzienie, zamierają nie tylko dorosłe drzewa, ale niejednokrotnie także leśne uprawy i młodniki. Wystarczy zaledwie kilka dni, aby w ten sposób zniweczona została kilkunastoletnia praca leśników i pracowników świadczących leśne usługi. Sadzimy, grodzimy i pielęgnujemy. Cieszymy wzrok corocznym przyrostem młodych drzewek i planujemy ich przyszłość. Wszystko to potrafi przerywać pojawienie się w najbliższej okolicy bobrów. Budowa tam i żeremi (gniazda rozrodcze i schronienie w jednym), połączone z koniecznością ciągłego pożywiania się, wymaga materiału drzewnego w postaci gałęzi i młodej kory. Materiału, po który aby sięgnąć, bobry powalać muszą na ziemię kolejne drzewa, często te największe, a przez to dla nas ludzi – najpiękniejsze i najcenniejsze. Co nie zostanie ścięte i tylko w części pragmatycznie wykorzystane, ulega zamarciu w krótkim czasie z powodu zalania. Obrazy takie, choć jak najbardziej naturalne, potrafią wzbudzić w miejscowych leśnikach nie tylko żal, ale i zrozumiałą złość. Niwecząc lata ciężkiej leśnej pracy, bobry zapracowują sobie niejednokrotnie na miano „najbardziej uciążliwego przeciwnika”.
Zdarza się, że za zgodą Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska podejmujemy od czasu do czasu walkę o uratowanie danego fragmentu lasu, rozbierając bobrowe tamy i upuszczając nadmiar wody. Najczęściej jednak w krótkim czasie zmuszeni jesteśmy dać za wygraną, bo szybkość odbudowy tam i ich zdumiewająca trwałość, zniechęca skutecznie do dalszej rywalizacji.
Trudno o jednoznaczne rozsądzenie, czym dla nas leśników jest obecność bobrów w lesie. Jak to najczęściej bywa, także i tu pewnie prawda leży po środku.
- Tam gdzie „cierpimy” na chroniczny brak wody gotowi jesteśmy poświęcić każdą połać lasu, która zalana przez bobry uratować może przed skutkami suszy drzewostany sąsiednie.
- Tam gdzie jeszcze wody nie brakuje, żal jest nam każdego drzewa i fragmentu lasu, które giną w następstwie działalności tych swoistych „leśnych meliorantów”.
Tu przeciwnik jest sojusznikiem, tam z kolei sojusznik zmienia się w przeciwnika. A to nadal ten sam bóbr i ten sam leśnik. Uczyć musimy się całe nasze zawodowe życie tej jednej z najważniejszych leśnych prawd – „las jest dla wszystkich i tylko taki, najlepiej będzie spełniał swoją przyrodniczą rolę”.
Autor: Michał Szczepaniak