Lista aktualności
HISTORIA LASU OGNIEM PISANA
Nie opadł jeszcze „drukarski toner” z artykułu sprzed niedawna o płonącym ognisku i szumiących kniejach, a już nasze lokalne służby przeciwpożarowe zmuszone zostały po raz kolejny do udowodnienia swojej nieocenionej wartości.
W przepiękny czwartkowy wieczór nad jednym z sosnowych młodników leśnictwa Grotów niebo rozświetlił „czerwony kur”.
Niestety:
- nim zauważono niepokojący dym i zgłoszono powstały pożar,
- nim na miejsce dotarły pierwsze jednostki Straży Pożarnej,
- nim na płonący młodnik spadły pierwsze zbawienne krople wody ze strażackich wężów,
ogień zebrał już ogromne żniwo pośród młodych sosen, świerków i jodeł, a także z pewnością w utajonym w poszyciu leśnym bogatym świecie bezkręgowców oraz płazów i gadów. Bezpowrotnie utraciliśmy stanowisko osobliwości przyrodniczej za jaką uznawana jest roślina – wrzosiec bagienny.
W ostatecznym, smutnym rozrachunku powierzchnia pożarzyska wyniosła 1,50 ha.
- Ktoś powie niewielka starta?
- Ktoś powie, że to raptem powierzchni dwóch piłkarskich boisk?
Wtedy my leśnicy odpowiemy jak to kilkanaście lat temu ktoś w tym miejscu zostawił ogrom pracy, aby w terenie naprawdę ciężkim przygotować glebę pod zaplanowane odnowienie lasu. Rok później kilkoro kolejnych osób spędziło w tym miejscu z pewnością kilka dni, aby na przygotowanych rabatowałkach (wywyższenia gruntu w formie pasów) zazielenił się nowy drzewostan. Pojawiły się sadzonki sosny i świerka, a w postawionym specjalnie grodzeniu także sadzonki jodeł. Czy na tym koniec? – ależ skąd! Następne lata to coroczne pielęgnacje gleby, potem czyszczenia wczesne, a wreszcie czyszczenia późne. Wszystkie zabiegi równie ciężkie jak niezbędne. A tu jeszcze po drodze pewnie szkody powodowane przez zwierzynę i przez suszę. No i teraz gdy wydawało się, że najcięższe mamy za sobą, ktoś swoją jedną decyzją (nie ważne czy świadomą czy też nie) przywrócił ten fragment lasu z powrotem do „stanu zerowego”.
Być może to pochopnie rzucony niedopałek,
a być może to co przeraża najbardziej, czyli świadome podpalenie!
Jest w tym wszystkim jednak coś, co nas leśników napawa zawsze dumą i wypełnia optymizmem. W tej „biedzie, zawsze poznaje się prawdziwych przyjaciół”. Tymi PRZYJACIÓŁMI są nasi strażacy. Tylko dzięki ich momentalnej reakcji, a potem ogromnemu zaangażowaniu udało się uniknąć przyrodniczej tragedii o znacznie większych rozmiarach.
DZIĘKUJEMY WSZYSTKIM RAZEM I KAŻDEMU Z OSOBNA!
POŻAROMETR w Nadleśnictwie Lipinki ruszył i niestety możemy być pewni, że zatrzyma się dopiero późną jesienią. Oby tylko każdy kolejny pożar, pozostawał wielkością i skutkami daleko w tyle za tym z czwartkowego wieczoru 16 kwietnia.
autor: Michał Szczepaniak