Lista aktualności Lista aktualności

WELCOME HOME

JAK MÓWI STAROPOLSKIE PRZYSŁOWIE „WSZYSTKO DOBRE, CO SIĘ DOBRZE KOŃCZY”, POCZĄTKOWO TRAGICZNA JAK SIĘ WYDAWAŁO SYTUACJA, KONIEC KOŃCÓW OKAZAŁA SIĘ WIELKIM SUKCESEM.

O włos od nieszczęścia nr 1 …

Gdy tylko w kalendarzu rozpoczął się długi majowy weekend, na „ratunkowy” telefon nadleśnictwa zadzwoniła jedna z osób spacerujących po Zielonym Lesie. Nieopodal dostrzegalni przeciwpożarowej zlokalizowanej na Górze Żarskiej (dla niewtajemniczonych - najwyższym wzniesieniu nie tylko Nadleśnictwa Lipinki, ale również województwa lubuskiego), na ziemi w pobliżu leśnego duktu spoczywała młoda sowa. Pobieżne oględziny niedorosłego puszczyka, bo to nim okazał się nasz opierzony gość, jednoznacznie wskazały, że jego kondycja i wiek nie wróżą dobrze na przyszłość. Sowa nie dość, że bardzo osłabiona (nie była w stanie podjąć żadnej reakcji obronnej na obecność ludzi), to jeszcze na tyle młoda, że o samodzielności nie było mowy. Jak to zwykle w takich sytuacjach bywa, uruchomiliśmy zarówno miejscową służbę leśną w osobach leśniczego i podleśniczego, jak również Straż leśną, której zadaniem było jak najszybsze zorganizowanie transportu do Ośrodka Rehabilitacji „Klekusiowo” w Tomaszowie Bolesławieckim. Po nocy spędzonej pod opieką leśników z Zielonego Lasu, sowa w następnym dniu wyruszyła w konieczną podróż.

Zdj. 2. W bezpiecznych rękach Pani Doroty (Aleksander Boniec, Nadleśnictwo Lipinki)

… i równie blisko od nieszczęścia nr 2

Jakież było nasze zaskoczenie, gdy dosłownie „chwilę” później, prawie w tym samym miejscu zauważono kolejną sowę, o nie lepszej kondycji zdrowotnej. Nasze „leśne pogotowie ratunkowe” jakim w takich sytuacjach staje się Straż leśna, ponownie odwiedziło zawsze gościnne dla nas progi tomaszowskiej placówki. Obie sowy, jak można przypuszczać rodzeństwo, trafiły w najlepsze dla nich miejsce. Domyślić możemy się tylko, że to najprawdopodobniej śmierć dorosłego osobnika zmusiła sowie niedorostki do opuszczenia bezpiecznej dziupli. Być może to głód i potrzeba jego zaspokojenia była tym, co popchnęło te ptaki ku zmierzeniu się z „niebezpieczeństwem” leśnego życia. Prawdopodobnie kolejne godziny spędzone w leśnym poszyciu, tym bardziej w nocy skończyłyby się tragicznie dla naszych bohaterów. Ptaki te nie były w stanie ani wejść na okoliczne drzewa (o locie tym bardziej nie było mowy), ani się na nich utrzymać, gdy próbowano je posadowić na niższych gałęziach. Stąd decyzja o konieczności zabrania ich z dotychczasowego środowiska i oddania, jak się okazało na szczęście jedynie tymczasowego, pod opiekę „klekusiowych” fachowców.

Zdj. 3. Sowie rodzeństwo po powrocie z tymczasowego „sanatorium” (Aleksander Boniec, Nadleśnictwo Lipinki)

Welcome Home „nasze” trojaczki

Gdy przejęta losem najpierw pierwszej, a potem drugie sowy Pani Dorota Boniec – nasza podleśniczy w leśnictwie Zielony Las, oddawała ptaki w ręce strażników leśnych, zasugerowała, że skoro to „nasze” ptaki, to powrócić powinny właśnie do Zielonego Lasu. Byliśmy bardzo mile zaskoczeni, gdy na nieśmiałą propozycję takiego rozwiązania przedstawioną w Klekusiowie, nie dość że nie widziano najmniejszych przeszkód, to jeszcze zaproponowano nam puszczyka nr 3. Okazało się, że wśród „pensjonariuszy” ośrodka znajduje się jeszcze jeden osobnik w zbliżonym wieku. Nawet się nie zastanawiając, zapaliliśmy się do propozycji i tylko czekaliśmy na zwrotną informację o gotowości ptaków do odbioru. Na początku czerwca zadzwonił oczekiwany telefon i „nasze” trojaczki zjawiły się w Zielonym Lesie. Odkładając na bok wrodzoną skromność leśnych opiekunów Zielonego Lasu, chyba szczerze można powiedzieć, że młode sowy lepiej trafić nie mogły. Po podreperowaniu kondycji w „Klekusiowie” i nabraniu „mocy w skrzydła”, jak tylko otwarły się drzwiczki tymczasowej klatki podróżnej, puszczyki żwawo wyruszyły poznawać Zielony Las. Jesteśmy pewni, że nasza „bukowa wyspa” wśród lubuskich sosnowych borów przypadnie im do gustu i zadomowią się w przyżarskim leśnictwie na dobre.

Zdj. 4. Witaj wolności! (Aleksander Boniec, Nadleśnictwo Lipinki)

Autor: Michał Szczepaniak